Siedzę nad klawiaturą kolejną minutę, słyszę w głowie bezlitosne "tik-tok-tik-tok" odliczające mijające sekundy, a litery nadal nie chcą ułożyć się w jakiekolwek sensowne wyrazy, nie mówiąc już o spójnych i logicznych zdaniach. Czuję się, jakbym pisała do Ciebie list, chociaż przecież wiem, że go nie przeczytasz. Trudno. Z każdej strony słyszę "zapomnij, idź dalej, jesteś młoda, ładna, mądra, dasz radę, będzie lepiej, nie ten to następny, to frajer, dasz radę". W odpowiedzi na te cudowne rady w mojej głowie pojawiają się same mało elokwentne wulgaryzmy, więc milczę. Milczę cały czas. Nie mówię tego, co najważniejsze. Nigdy nie mówiłam, może to był błąd? Może błędem było siedzące głęboko w mojej głowie przeświadczenie, że każdy zasługuje na drugą szansę? Może błędem było wszystko. Tym razem nawet serce i rozum się zgadzają, pewnie dlatego, że rozum za dużo serca słuchał i sam już całkiem zgłupiał. Z coraz większym przerażeniem czekam na to, co przyniesie mi przyszłość, której przecież tak niedawno byłam pewna, której wyczekiwałam z zapartym tchem, bo to miała być NASZA przyszłość, wspólna, nie moja własna, samotna, smutna, pusta. A mówili "nie ufaj"- zaufałam. Mówili "nie próbuj"- spróbowałam. Trzeba było słuchać. Teraz mówią "idź dalej"- a ja, uparta, jak ta idiotka stoję i wrzeszczę, że stać będę, stać i czekać, bo może, kurwa, ten pierdolony los zmieni zdanie.