i zaczyna rodzić się pytanie. czy można pozwolić sobie na kierowanie się emocjami?
w jakim stopniu serce ma prawo głosu?
czy zawsze wiemy za sprawą czego postępujemy?
czy to ma w ogóle jakieś znaczenie?
czy nie lepiej zamknąć się na jakiekolwiek uczucia i żyć sobie w emocjonalnej pustce, unikając tym sposobem gorzkiego rozczarowania..
co jest bezpieczniejsze,
a z drugiej strony.. czego bardziej pragniemy?