Jedna z pierwszych lonż Duszkowych. Koło był wtedy jeszcze dość kwadratowe, a reakcja na głos marna. Ale jak na początki to było przyzwoicie.
Choć w głębi duszy cieszę się, że ten etap mamy już za sobą. Zresztą chyba był to okres kiedy miałam najwięcej wątpliwości względem tego konia. A ogrom pracy jakie trzeba było włożyć w D. dodatkowo mnie przerażał.
Dobrze, że mieliśmy pod bokiem ciocię Kalę :)
zdecydowanie druga połowa listopada 2010