Pierwszy wyjazd nad morze był całkiem udany, o drugim niedoszłym wolę nie wspominać... ale ok, skakałam na trampolinie - strasznie fajna sprawa, po zejściu na normalną, twardą ziemię masz wrażenie, że przyspieszenie grawitacyjne wynosi co najmniej 30m/22 noooo i płynęłam statkiem (to na jego pokładzie było robione zdjęcie) - zapłaciłam jak dorosła osoba, a dostałam certyfikat jak dziecko -.- O! I byłam w Słupsku, Charnowie, Ustce, Jarosławcu, Darłowie i w Rowach. W Ustce jadłam rybkę, i patrzyłam na morsy opalające się wzdłuż deptaka, (morsy czyt. stare, grube baby z wylewającym się celulitem po za swoje ubranie i ławkę na której siedziały.) W Jarosławcu oglądałam wojskowe maszyny, w Darłowie właśnie skakałam i "żeglowałam", a w Rowach Chciałam zobaczyć słodkie foczusie, ale na plaży było za dużo ludzi i pewnie się bały... Z tego wszystkiego najgorzej było w Charnowie, gdzie usnęłam na prawym boku i lewy całkiem spaliłam (wyglądałam jak człowiek o 2 twarzach), a w Słupsku musiałam spać ze świadomością, ze patrzy na mnie okropna dziewczynka ze świętego obrazka mojej Cioci - to było gorsze niż obraz przedstawiający małego, zgnito-zielonego Cilgana xDDD