Hejka! Co tam u Was słychać. Dziękuję, że zostawiacie aż tyle komci, jestem Wam bardzo wdzięczna. Zdjęcie, które dzisiaj wstawiłam było robione przeze mnie na takiej niby łączce ;]
Ludzie proszę nie SPAM'ujcie (czy jak to się tam pisze) mi photobloga, wiem, że sama to robie, ale już postarałam się tego unikać xD A więc przepraszam tych, którym to robiłam.
Wkurza mnie też to, że piszę kulturalne komentarze a ktoś na mnie z mordą. Staram się być miła ale jeśli ktoś tego nie szanuje no to proszę bardzo... działa to w dwie strony! Miałam tę notkę wstawić jutro albo w poniedziałek, ale wstawiam ją dzisiaj, myślę, że to nic nie zmienia ;)
Napisałam ten rozdział z pomocą mojej przyjaciółki. Jestem jej za to dłużna xD Więc tę notkę dedykuję dla niej, kocham Cię moje słoneczko! Polecam jej photobloga <adres poniżej> A więc życzę miłej lektury!
Rozdział 3. "Moja głowa"
Ugięły się pode mną kolana. Przykucnęłam, wspierając się na dłoniach. Bezgłośnie szlochałam.
Wiedziałam, ze muszę odejść, odejść stąd jak najszybciej. Wilki mogły dopaść Miłosza w kilka minut i wrócić po mnie. A może Miłosz zmienił zdanie i stanął jednak do pojedynku? Może to on miał po mnie wkrótce wrócić?
Ucieczka była czymś oczywistym, ale tak bardzo dygotałam, że nie mogłam wstać. Moje myśli krążyły chaotycznie wokół tego co się stało. Elementy układanki nie dały się złożyć w logiczną całość.
Dlaczego wilki nie wybrały mnie? Nic nie trzymało się kupy.
Wysokie trawy zafalowały, jakby coś się przez nie przedzierało. Zerwałam się i rzuciłam się biegiem przez las. Nie zatrzymałam się nawet wtedy kiedy dotarł do mnie podmuch. Biegłam tak szybko na ile tylko mogłam...
-Wiktoria? - zawołał jakiś głos, który trzymał mnie na rękach.
-Tak to ja. - Potwierdziłam łamiącym się głosem. Gdzie ja jestem?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Jesteś w siodlarni, walnęłaś się w głowę i straciłaś przytomność, znalazłem Cię w lesie.
-Ale, ale przecież ty uciekłeś, ty się spłoszyłeś.
-Co Ci przyszło do głowy, nic podobnego. Nie przypominam sobie. - przecież z nikąd mi się to nie wzięło, pamiętam przecież, ze Miłosz mnie zostawił samą.
-Ale, ale... - nie wiedziałam już co powiedzieć, czy naprawdę mi się to wszystko wydawało?
-Walnęłaś się w głowę, pewnie Ci się wszystko przyśniło.
Przyznałam mu rację, lecz ja wiedziałam, ze cos tutaj nie gra. Z nikąd bym sobie tego nie wymyśliła. Nie pamiętam tylko przed czym on uciekł, czego się tak wystraszył?
Miłosz spojrzał na mnie, jakby dopiero teraz zauważył, w jakim jestem stanie. Przypomniało mi się, że spędziłam trochę czasu klęcząc na ściółce, no i upadłam. Musiałam wyglądać jak sto nieszczęść.
-Zaniosę Cię do domu. - zaproponował, a ja nie mogąc nic z siebie wykrztusić po prostu kiwnęłam głową twierdząco.
***
-Gdzie się podziewałaś? - zagrzmiał, pojawiwszy się na progu kuchni. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego.
Zawahałam się. Pewnie już dzwonił do mojej przyjaciółki Kariny, pytając się o mnie więc lepiej było powiedzieć prawdę.
-Chodziłam po padoku i po lesie. - wyznałam ze skruchą.
Zacisnął usta.
- Miałaś się spotkać z Ernestem.
- Jakoś nie miałam w nastroju z nim rozmawiać. - Musiałam tak powiedzieć, no bo co innego, że Edzio mnie wystawił i nie przyszedł na spotkanie. Głupie.
Tato założył ręce na piersiach.
- Mówiłem ci przecież, żebyś trzymała się od lasu z daleka!
-Wiem. Ale nie martw się, już nigdy więcej nie złamię zakazu.
Zadrżałam na samo wspomnienie mojej wyprawy...
KONIEC!!
Krótkie dzisiaj, bo w poprzedniej notce miałam problemy ze wstawieniem aż takiej ilości tekstu xd Ten rozdział nie jest aż taki super, tamten był fajniejszy <moim zdaniem> A waszym??