Nagrzebałam sie, żeby znaleść jakiekolwiek zdjecie...uff.
Dodaję wpis, ale nie mam pojęcia czy można to nazwać reaktywacją, bo nie mam pojęcia kiedy ( i czy w ogule ) dodam jakieś zdjęcie. Dodaje je tak po prostu. Taka moja zachcianka. ;D hahaa.
Zaniedługo mój pokój czeka maly lifing, zaraz potem wycieczka do Żywca. Co zmusza mnie żebym w końcu ruszyła tyłek i rozejrzała się za dobrymi butami. Co wcale nie napawa mnie optymismem. Ostatnio dostałam nauczkę żeby NIGDY nie chodzić do sklepów w dni, w które wiekszość osób ma wolne. Normalnie ludzie jak mrówki w tych sklepach...drą się, przepchają. Katorga.! Pozostaje mi mieć nadzieję że tym razem nie trafie na takie mrowisko -.- .
A potem bierzmowanie. Mam lekiego stracha, żeby tylko biskup mnie o nic nie pytał, żebym wytrzymała w kościele w moich super wygodnch butach. Tak to jest jak sie cale życie przechodzilo w trampkach.
Cos dziwnie ta notka zaczyna schodzi na temat butów... o.O.
ooomm.
Własnie wpaliła mi sie świeczka i w całm pokoju czuc mandarynki. Wiec spadam, ide powciagac troche tego zapachu. Pa. ; )
Little Sister - Jean- Philippe Verdin.