Jeszcze jedno zdjęcie będące wspomnieniem z najlepszego dnia w moim życiu - bliskie spotkanie z moim ulubionym ze wszystkich samolotem - brytyjskim myśliwcem Supermarine Spitfire Mk.Vb z polskiego 317 Dywizjonu RAF na IV Płockim Pikniku Lotniczym 2010. To jednak prawda, że "w życiu piękne są tylko chwile"...
Chciałbym napisać, że w końcu jest dobrze, ale bym skłamał. Niestety nie jest dobrze. Spróbuję ująć to w najłagodniejszy z możliwych, sposób - jest do dupy. Zaczynając od sytuacji w domu, która w sumie zaczyna mnie już od dobrych paru miesięcy przerastać, a do tego czuję się wobec niej bezradny. No i studia, które najprawdopodobniej po raz kolejny zawalę. No cóż, tak to jest, kiedy człowiek od miesięcy praktycznie non stop jest zestresowany i ciężko jest mu się skupić na nauce. Pomijając fakt, że większość materiału, który obecnie na studiach przerabiamy jest cholernie skomplikowana i sporej części kompletnie nie ogarniam. Jeśli nie uda mi się zaliczyć semestru (żeby go zaliczyć potrzebuję chyba cudu), to będę miał długie wakacje, do października. A do tego czasu znów złożę papiery na studia, ale już chyba na inny kierunek, choć nie wiem jeszcze jaki. Chyba, że uda mi się znaleźć jakąś pracę w co wątpię. Na mój obecny stan ducha wpływa jeszcze kilka innych czynników, o których nie chcę się tu rozpisywać. Kto ma wiedzieć - ten wie. W tym miejscu podziękowania dla tych, którzy mnie wspierają i wobec których wiem, że mogę na nich liczyć. Podziękowania te kieruję w szczególności do Sardyny, gościa który ma tak samo "nierówno pod sufitem" jak i ja i którego znam - myślę, dobre dwie trzecie swojego dotychczasowego życia.
Postanowiłem, że niebawem kupię sobie gitarę akustyczną i zacznę się uczyć grać - co mam nadzieję, kiedyś stanie się moją drugą największą pasją, obok lotnictwa. Jeśli się w tej czynności nie poddam, to może kiedyś kupię sobie elektryka. Eeehhh... Fajnie byłoby kiedyś grać w jakimś rockowym zespole. Lotnictwo i rock. Czy to nie kapitalne połączenie?
Sardyna, zobaczysz - jeszcze kiedyś coś razem zagramy na elektrykach. Jakieś "Hey Joe" albo innego "Vietconga". ;)
Na tym kończę dzisiejszą notę i pozdrawiam lotniczo wszystkich, którzy w ogóle choć wchodzą na mojego photobloga.