Zdjęcie zrobione parę dni temu nad Czarnym...
Szczęście w nieszczęściu? Hmmm... Nie wiem jak inaczej mogę określić to, co się ostatnio dzieje wokół mnie... No, ale zacznijmy od początku:
- Jest 95% szans na to, że zawalę studia, bo nie zostanę dopuszczony do sesji egzaminacyjnej przez brak jednego wpisu do indeksu, którego raczej nie otrzymam, bo są na to na prawdę marne szanse...
- Szkolenie motolotniowe przesunięte zostało na lipiec i ma się rozpocząć ósmego dnia tego właśnie miesiąca. Niby dobrze, bo będę mógł się skupić teraz w czerwcu tylko i wyłącznie na sesji egzaminacyjnej, ale co z tego, jeśli mnie i tak do niej nie dopuszczą? Gdyby szkolenie zaczęło się 7 czerwca, tak jak zakładał pierwotny plan, to już od dziś bym latał i kontynuował szkolenie rozpoczęte dwa lata temu i za dwa tygodnie już miałbym szkolenie ukończone w całości. A tak, to muszę jeszcze poczekać parę tygodni...
- Chcę od nowa rozkręcić ekipę ASG i zająć się tym na poważnie, a z ostatnich dwóch strzelanek musiałem się z kumplem z mojej ekipy wycofać. Najpierw z racji zbyt nieprzyjaznego dla mnie terenu, a potem z racji serii pechowych przypadków w związku z moim airsoftowym karabinem. Nie mogłem nigdzie znaleźć ładowarki do akumulatorów od karabinu, więc postanowiłem kupić nową, przy okazji kupna nowych akumulatorów. Niestety okazało się, że miała ona złą wtyczkę nie pasującą do wtyczki od akumulatorów, mimo zapewnień sprzedawców, że będzie pasowała na pewno... Znalazła się w międzyczasie stara ładowarka, która akurat miała odpowiednią wtyczkę, a że była słabsza od nowej, to przełożyłem wtyczki i zacząłem ładować akumulatory. Szczęście? Niee, tak miło być nie mogło. Nowa ładowarka spaliła się po kilku minutach ładowania... Założyłem więc znów odpowiednią wtyczkę do starej ładowarki i... akumulatory i stare i nowe się naładowały, mimo, że stara ładowarka była słabsza od nowej i to raczej stara powinna się spalić. No to co? Akumulatory naładowane, więc można iść na niedzielną strzelankę? Niee! To nie mogło się tak dobrze skończyć... W pewnym momencie zauważyłem, że bezpiecznik od instalacji elektrycznej w karabinie jest popękany. Nie spalił się, lecz jakimś cudem popękał, mimo, że mój karabin nieużywany prawie rok wisiał na ścianie w sumie nie ruszany. Nowy bezpiecznik będę miał najwcześniej dzisiaj wieczorem...
- Z racji przesunięcia szkolenia motolotniowego na lipiec, jest o wiele bardziej prawdopodobne, że uda mi się pojechać na Międzynarodowy Piknik Lotniczy w Góraszce, który odbędzie się już w następny weekend, a więc jeszcze przed sesją, więc termin trwania Pikniku nie będzie mi kolidował z terminami egzaminów. Szykują się na prawdę świetne atrakcje. Między innymi dwa podstawowe brytyjskie myśliwce z okresu II WŚ - Supermarine Spitfire i Hawker Hurricane, które mają zaprezentować się razem w locie. Spitfire'a widziałem dwa lata temu właśnie na MPL w Góraszce, ale, że to mój ulubiony brytyjski myśliwiec z tamtych czasów, to z chęcią zobaczę go jeszcze raz. Zwłaszcza, że to w Polsce niebywała rzadkość, tak jak i Hurricane, którego - jeśli pojadę w tym roku do Góraszki, ujrzę na żywo po raz pierwszy. No, ale jeśli będę jechał, to będę jechał z tatą i wszystko zależy od tego, jak się będzie czuł, bo ostatnio nie czuje się najlepiej. Póki co - mam cichą nadzieję, że do następnego weekendu będzie czuł się już dobrze i pojedziemy na MPL Góraszka 2010.
Pociesza mnie fakt, że pewna najważniejsza (zaraz po rodzinie) dla mnie w chwili obecnej osoba obiecała mi, że wpadnie do mnie w odwiedziny jakoś w drugiej połowie przyszłego miesiąca. Szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać tego dnia... ;)
Nawiązując do kreskówek Braci Warner, napiszę - "That's all, folks!" To już koniec dzisiejszej noty... Czytajcie, albo nie czytajcie. Komentujcie, albo nie komentujcie... Stwierdzam, że mój photoblog jest nie potrzebny, bo i tak prawie nikt go nie czyta...