Dziś... nie chciałam się obudzić...
Gdybym mogła cofać ten obraz zawsze,
gdyby z czasem nie zanikał...
Byłabym... właśnie, jak bym była?
Szczęśliwa?? To pojęcie względne.
Ale chciałabym, żeby ten mój 'wyimaginowany' obraz nigdy nie znikł, żeby był tak intensywny jak wkręcone sobie kolory na dobrej fazie...
...spacerowałam w stronę domu.
Kolory były jakby wyblakłe, a ja byłam jak w letargu. Ktoś za mną prawdopodobnie biegnący złapał mnie za rękę tuż przy łokciu...
Nie przestraszyłam się.
Ujrzawszy granatowo-czerwony rękaw bluzy, stanęłam jak wryta.
Oczy zaszły łzami, a na twarzy pojawił się najszczerszy jaki mogłam mieć, uśmiech.
Nie odwróciałam się. Stałam w bezruchu myśląc, że to mi się śni, a łzy delikatnie spływały po policzkach.
Wtedy stanąłeś naprzeciwko mnie.
Spojrzałeś mi głęboko w oczy... coś mówiłeś, ale nie słyszłam, patrzyłam tylko, by móc Cię dokładnie zapamiętać za nim znów odejdziesz.
Złapałeś mnie za przedramiona i lekko szarpnąłeś.
Wpadłam w Twoje objęcia, jak gdybyś był moją opoką...
Wtopiłam się i chciałam zostać na zawsze, a Ty tak nieśmiało nachyliłeś się nade mną i wyszeptałeś...
' Tak bardzo cię kocham'
po czym mocnym wtuliłeś się we mnie jak bys chciał powiedzieć, że teraz już wszystko będzie ok...
OBUDZIŁAM SIĘ !
06.08.2010