Jest ciepło, tak mi się wydaje... i nie przeszkadza mi zimny, porywający wiatr, który otacza moją buzie, otula mnie swoim silnym płaszczem... może wtedy czuje się bezpieczna? choć sama nie wiem, bo lawiruje mną, a to na prawo, a to na lewo - jak bym tańczyła w kółko jak pustynny kurz...
krople deszczu, wiatr, i ziemia pachnąca wilgotnym powietrzem... taka pogoda jest dobra z walką z problemami...
raz po razie zadaje ciosy, to ja to wiatr... dopuki nie umilknie, dopuki nie wydobędzie ostatniego tchnienia...
a potem zapada ta niezręczna cisza - stoisz na środku pustkowia/nibylandii i patrzysz w nieznane bez celu...
a po 5 min, nagle ktoś wali cie w łeb i wracasz do rzeczywistości z milionem kolorów w twojej podświadomości...