... to tylko pokój z 'łazienką' i malutką 'kuchnią', w której stoi tylko samotna lodówka otoczona parą butów...
nic nadzwyczajnego, żadna rewelacja!
Ale... kocham ten pokój, to mieszkanko,
kocham to uczucie kiedy budze się rano obok ... i śpiącego jeszcze na podłodze przyjaciela("nasze światło pomiędzy nami nie gaśnie") :)
to pierwsze bolesne spojrzenie zaraz po przebudzeniu, kiedy słońce za oknem daje prosto po oczach
ten najlepszy 'narkotyk', który daje siłę na następne godziny jakiejś tam egzystencji zwany seksem, miłością, uczuciem, namiętnością...
ten pierwszy łyk wygazowanego piwa - tak na kaca - chociaż tego uczucia po tak niszczącej nocy chyba nie można tak nazwać...
I nieważne jest to jak wyglądamy... że nasze twarze otacza cienka poszażała 'pajęczyna zmęczenia'
że skóra kiedyś tak jędrna i soczysta dziś jest sucha, pozbawiona resztki wody, przez co z biegiem czasu i kolejnej używki
malują się różnorodne ornamenty na naszych ciałach...
waże, że jesteśmy razem, śmiejemy się, opowiadamy o głupotach, palimy skręta, do którego posłużył za bibułkę paragon
i w danym momencie nie przejmujemy się niczym...
po prostu... żyjemy? po prostu... dziś możemy wszystko...
to tak jakby... nie potrafie tego porównać...
to wspaniała rzecz wiedzieć, że wciąż możesz jeszcze siebie zadziwić. Daje do myślenia, co jeszcze możesz, a zapomniałeś wcześniej...
:)