Było to 23 maja 2013 roku. Do tej pory nie wiadomo, dlaczego maszyna się uruchomiła. Wiadomo, że po wypadku liczyły się dni, godziny. Zdjęcia Grzegorza po wypadku pokazywały tabloidy - trudno było nie odwrócić wzroku. Strach, obrzydzenie, a przede wszystkim współczucie z powodu tragedii młodego człowieka nie pozwalały patrzeć bez emocji. Grzegorz nie miał skóry na całej twarzy, złamane wszystkie kości twarzoczaszki, żuchwy, szczęki, zebów, nosa.
Pierwsza próba - przeszczep skóry z uda. Nie udało się. Wtedy Grzegorz trafił do Gliwic na oddział transplantologii. Przeszczepiono mu twarz od dawcy - młodego chłopaka. Operacja trwała 27 godzin, podczas których 14 chirurgów dało Grzegorzowi nową twarz, a także nowe życie. Był to pierwszy przezczep twarzy w Polsce. Bez operacji by zmarł, ponieważ rany były tak poważne i tak blisko mózgu, że każde zakażenie byłoby dla Grzegorza śmiertelne.
- Dajcie mi wreszcie lustro - powiedział Grzegorz po operacji. Lekarze bali się, czy zaakceptuje swoją nową twarz. Zaakceptował. - Dzięki tej operacji żyję - mówi. - A to jest moja nowa twarz. Przez pierwsze miesiące Grzegorz musiał żyć w sterylnych warunkach, rodzinę widział tylko przez szybę. Gdy wrócił do domu, jego nowe życie okazało się bardzo trudne.
Grzegorz musiał zacząć wszystko od nowa. W każdej chwili jego organizm mógł odrzucić przeszczep, a to oznaczałoby koniec. Życie z nową twarzą wymagało całkowitych zmian. Grzegorz nie mógł wrócić do pracy, musi przyjmować cały czas leki, poddawać się kolejnym operacjom, a także chodzić na rehabilitację i do psychologa. Dostał rentę, jednak miesięczne wydatki na leczenie są prawie dwukrotnie wyższe. I znikąd pomocy. Dlatego chcielibyśmy zebrać fundusze na rok leczenia Grzegorza.
Po wypadku Grzegorz był w gazetach, w telewizji. O przeszczepie twarzy pisały nawet zagraniczne media. Rok po wypadku sprawa ucichła w mediach, kiedy właśnie teraz Grzegorz potrzebuje wsparcia. Oczywiście, powinien być objęty całkowitą opieką przez państwo, jednak nie jest. Może liczyć tylko na ludzi, którzy nie interesowali się nim jako ciekawostką w mediach, ale jako człowiekiem, który otarł się o śmierć, a teraz musi zmierzyć sie z życiem.
Grzegorz Galasiński ma nową twarz od dawcy, cieszy się każdą chwilą życia, które zostało mu dane po raz drugi. A jednocześnie prosi o pomoc ludzi, żeby go nie zostawiali samego, żeby nie musiał kolejny raz żegnać się z życiem, dostając w twarz ludzką obojętnością.
Dolnośląska Fundacja Rozwoju Ochrony Zdrowia
Bank PKO S.A I oddz.Wrocław 45 1240 1994 1111 0000 2495 6839 z dopiskiem TWARZ