http://au-revoir-kai.blog.onet.pl/
Ocieram łzy i zabieram się za dalsze pisanie. Bo to opowiadanie jest bardzo o tym, co jest wokół. O miłości, o przywiązaniu, o egoizmie i egocentryzmie, i o śmierci. Ale, przede wszystkim, o życiu. O tym, że lepiej zatroszczyć się o wszystko przed końcem, którego się nie spodziewamy. Żeby nie zostawić na Ziemi brudu po sobie. Zakończyć wszystkie sprawy jak najszybciej, odbudować to, co się zniszczyło i wypróbować jakieś zadośćuczynienie. Tak tylko dla siebie. Żeby nie mieć do siebie żalu, jeśli nagle szlag nas trafi. Żeby żyć każdym dniem tak, jakby był ostatnim. Żeby żyć i nie wstydzić się tego, że się żyje. Żeby je w końcu, cholera, docenić, jakie by nie było. Bo jest. A jutro może go nie być.
Memento mori.
Proszę tylko, nie róbcie z siebie nagle wielkich fanów Daisuke. Pamiętajcie, ale.. zastanówcie się, co możecie zmienić i naprawić, po cichu. Ale proszę, nie rozpaczajcie za Daisuke jakby był Waszym najlepszym przyjacielem. Raczej... porozmawiajcie z najdroższą sobie osobą i, od tak, powiedzcie, jak bardzo ją kochacie. Bo jutro może być za późno, a dziś już się kończy.
I wszystkie najlepsze życzenia dla mojej kochanej Yuu *tuli z całej siły kochane uke* nie smuć się, proszę. On wie.