10 lutego 2010 roku, był najwspanialszym dniem w moim życiu.
Wypełniło się moje największe marzenie - mogłam na żywo zobaczyć zespół, którego muzyka wypełnia moją duszę, ale przede wszystkim miałam okazję na własne oczy podziwiać Dave'a Gahana. To się liczy. Najbardziej :)
Depeche Mode zagrało rewelacyjnie, zresztą, jak zawsze. Wszystko grane i śpiewane było na żywo, do tego publiczność...Aj...Przecudowne przeżycia, po których niestety pozostaną jedynie wspaniałe wspomnienia ;)
Moje postanowienie: jeżeli w najbliższym czasie (i nie tylko) pojawią się w Berlinie, bądź też później w Polsce - nie pozwolę sobie dopuścić do nieobecności :p Absencja na TAKIEJ imprezie jest wręcz niewskazana :D
No cóż...rewelacja - tyle mogę napisać ;))
Poza tym...matura, matura, matura...chciałoby się napisać - to bzdura, ale niestety tak nie jest.
Pozostał jedynie miesiąc i 'trochę', a potem? Wolność:)
Wszystko musi pójść jak najlepiej, a będzie cudownie ;]
Pozdrawiam, kocham, całuję;***