Zdaję sobie sprawę z tego jak niezwykle ciężko jest zadowolić mnie prezentem. Dostałam już kilka ładnych, ale bezużytecznych rzeczy. Tak już niestety mam, że lubię otrzymywać/mieć/otaczać się tym co jest przydatne w życiu (~moim; niekoniecznie to, co przydatne jest tobie, przyda się również mnie).
Kiedyś miałam fazę na kupowanie figurek. Podobały mi się pod każdą postacią. Trzymałam je na półkach. Minęło jednak kilka lat i spakowałam wszystkie do pudełka, bo na półce tylko się kurzyły i zajmowały miejsce.
Przechodząc jednak do rzeczy
Wiem, że na niektóre okazje wypada coś podarować: urodziny, święta, whatever.
Wiem też, że niezręcznie jest spytać:
Hej, co chcesz dostać na święta/urodziny?.
Dla odpowiadającego też jest to nie lada wyzwanie:
Słuchaj, nie chcę, żebyś się wykosztowywa(a)ł.
A nic, serio. Wszystko już mam.
A w duchu sobie myśli:
Tak naprawdę, to chciał(a)bym coś dostać. Ale głupio tak powiedzieć. Pomyśli, że wychciewam.
Nie jestem facetem, być może takie myśli tworzą się u kobiet (a co, jeśli tylko w mojej głowie?!). Dorosłam troszkę. Nie zależy mi aż tak bardzo na prezentach, poważnie. Ale jeżeli naprawdę chcesz mi coś podarować, spytaj. Prawie zawsze coś mi się przyda. Jak już wcześniej poinformowałam, zdaję sobie sprawę, że na niektóre okazje wypada coś ofiarować.
(ojaciekręce nie ma synonimu do wyrazu coś?)
Chyba, że jest Ci głupio spytać. Cóż.. zdarza się. Są jednak rzeczy, którymi nigdy nie wzgardzę (jak na razie):