Tytuł nie będzie miał powiązania z resztą postu. Po prostu polubiłam seler i chciałam się tym podzielić
Dziewczyna ze zdjęcia, to ja- w gimnazjum. Wiele się nie zmieniłam pod względem wyglądu. Oprócz tego, że mam teraz dłuższe włosy i nie mam grzywki, ale to kwestia chwili.
Chce mi się świąt- o dziwo.
Chce mi się śniegu- puszystego, bieluśkiego, takiego, na którym odbija się blask księżyca nocą. Chcę, żeby skrzypiał pod stopami. Chcę, żeby ludzie przestali sypać chodniki solą (co najwyżej piaskiem lód). Dlaczego ciągle słyszę marudzenie, że w zimie się tyje, że trzeba w końcu zadbać o kondycję? A co stałoby się, gdyby tak każdy marudzący wziął łopatę i poodśnieżał? A co, jeśli zabrałby ze sobą całą rodzinę i po pracy ulepiłby bałwana, porobił aniołki/orły, porzucał się śnieżkami? Czy to nie sport/ruch?
Dobrze mi. Pomimo tego, że przyszłość jest niepewna. Zawsze jest niepewna. Ale tym razem tak jakoś bardziej.
Dobrze mi. Pomimo wygórowanych ambicji. A może chęć zrobienia czegoś w 100%, a nie jak zwykle tylko połowicznie? Wciąż tak mało wiem.. Za mało, żeby powiedzieć sobie "cel osiągnięty". Już czuję zimny oddech na plecach i słyszę szept, że powinnam odpuścić. Człowieku, co Ty możesz wiedzieć? Skąd wiesz, że nie jest mi to potrzebne do celów wyższych? Dobrze mi.
Czekam na święta.
I śnieg.