Nie wiem od czego zacząć...
Wczorajszy dzień - fantastyczny, kompletnie luzacki. Tyyyyle starych, młodszych i najmłodszych twarzy, że chyba wręcz nie do opowiedzenia. Pogada dopisała wyjątkowo- nie za gorąco, nie za zimno, bez deszczu ( czego nie można powiedzieć o dzisiejszym upale).
Przejazdy niektóre świetne , niektóre dobre, ale ogólnie jesteśmy z Kadetem na etapie naprawiania się wzajemnie, więc na tę chwilę wszystko mnie zachwyca i tak jest chyba nawet lepiej, bo sprawia mi to o wiele więcej przyjemności.
Co do dnia wczorajszego dziękuję wszystkim za świetną zabawę i mile spędzony czas.
Dzisiaj natomiast bardzo spontanicznie wzięłam sobie trening. Kadet chodzi chyba lepiej i lepiej, a ja cały czas staram się nadążyć za jego nowymi pomysłami i staram się zachować choć pozorną kontrolę nad tym, co robimy. Na treningu duuużo zabaw ustępowanie-ciąg-ustępowanie oraz przejścia galop-kłus-galop, bo są dużo gorsze niż stęp-kłus-galop. Będzie lepiej, ja Wam to mówię, jestem zdesperowana i nauczę się kiedyś jeździć na moim koniu tak jakbym sobie tego sama życzyła
Dziś również zauważyłam, że podczas przedwczorajszej ucieczki do Giemzowa mój koń, wraz z podkową zgubił kawałek kopyta, mam nadzieję, że nie będzie mu to dalej pękało tfuuu, tfuuu!!!