Ludzie, ja już na prawdę nie mam co dodawać. znowu zje**ne z devianta, ajm sorry.
pojutrze wyjazd, w ch*j mi się nie chce powiem wam. zero jakiejkolwiek motywacji do tego, żeby chociaż po części się spakować. no i mega awantura dotycząca tego czy wziąć ze sobą dwie torby czy jedną. to na prawdę męczące. rada piotrka: nie pierdol, włóż tą swoją w matki walizkę i będzie okej. ehh... może rzeczywiście troche przesadziłam... ale co roku jak z nią wyjeżdżam to ona wszyściutkie moje rzeczy bierze do siebie w konsekwencji czego nie mogę później nic znaleźć. zawsze muszę błagać ją o to, żeby chociaż pozwoliła mi się do tej walizki dotknąć bo ojejuś, wszystko tam porozwalam i się zrobi bałagan... przecież to nienormalne.ale co tam, muszę dać jakoś radę. postaram się żeby ten wyjazd był choć w kilku procentach udany, dam z siebie wszystko żeby było okej, zostaje tylko kwestia tego czy moja mamusia też będzie tego chciała czy wręcz przeciwnie. ale to się okaże w piątek.
jeśli chodzi o inne sprawy to wszystko jest w porządku, jak na razie. o ile dobrze pójdzie to juz w sierpniu będę zabijać ludzi na drogach
Uh Huh Her, Imogen Heap, Ellie Goulding, Pearl Jam, The Cure i może... Gentleman, Dead Can Dance, Clan of Xymox, The Prodigy, Dir En Grey, O.S.T.R? -> tak, to rytmy ostatniego tygodnia/miesiąca.