Przeżyłam ten dzień..
Nigdy nie potrafiłam wyobrazić sobie dnia bez Niego.
Oczywiście, spędzałam mnóstwo dni w których S przy mnie nie było, ale dziś NIE BYŁO go na prawdę.
Tak, wiem o tym, że rozstawaliśmy się milion razy, jednak ten jeden był wyjątkowy.
jak to brzmi? wyjątkowe rozstanie? był po porstu wyjątkowo chujowy i najgorszy, bo ostatni. Wczoraj zostawił mnie po raz ostatni w życiu.
To była zdecydowanie najgorsza środa którą przeżyłam. Obudziłam się z ogromnym kacem, wczoraj było nieźle, bo chociaż przez moment nie myślałam, albo po prostu nie pamiętam czy myślałam.
Nie wstałam z łóżka, nie zjadłam śniadania, nie tknęłam obiadu ani kolacji.
Czuję się pusta, nie robię z siebie ofiary, po prostu nie jestem w stanie jeść.
Jestem dumna, S po raz pierwszy zrobił to dorośle, bez krzyków, kłótni, po prostu powiedział mi pierwszy raz prosto w oczy że to koniec. Co prawda ujął to inaczej, że chce ze mną być ale nie potrafi, cokolwiek to znaczy przesłanie ma takie samo.
Chyba się jeszcze łudze, chyba istnieje jeszcze iskra nadzieji że wróci, że wróci i będzie jak kiedyś, jak 2 lata temu, byłam wtedy księżniczką. Niee, nie taką sztuczną, naprawdę byłam księżniczką. S zawsze robił wszystko żebym się tak czuła, więc nią po prostu byłam.
Ten okres ukształtował mój charakter, dojrzałam i zobaczyłlam dzięki niemu jak wygląda życie. Życie w miłości, przyjaźń, zrozumienie, podniecenie, rozkosz, tęsknota. Nie jestem zła. Nie można być złym, jeżeli zależy Ci na czyimś szczęściu. Wiem że S będzie żyło się lepiej, w końcu kiedy ja wczoraj gryzłam w płaczu poduszkę on jeździł już z kolegami, rozmawiałam nawet z jego kumplem, nawet nie wiedział że się rozstaliśmy, podobno S zachowywał się normalnie. Jak zawsze.
Nie wiem ile Blondi ma z tym wspólnego, ale ciekawe czy S bylby zadowowolony wiedząc że całowała się z jego dobrym kumplem tydzień temu na imprezie.
Dziś jestem spokojna, ciężko w jeden dzień przyjąć do wiadomości fakt, że skończyły się najwspanialsze lata Twojego życia. Pomimo wielu upadków, zawsze sobie radziliśmy, ale ostatnio wspólnymi siłami tylko zabijalimy to uczucie. Miłość przerodziła się w nienawiść, która NAS zniszczyła.
Na razie staram się o prostu zrozumieć, teorię mam dwie.
- albo to wszystko było celowe a S kierował się wyłącznie chęcią zemsty, starał się mnie zdobyć po to aby potem wbić mi nóż w plecy i zranić najmocniej jak się da. Jeżeli tak było to może napawać się dumą, wyszło.
-albo tak pokochał życie, w którym może robić co chce, spotykać się z kim chce, mówić, pisać.. po prostu życie beze mnie, że teraz już inaczej nie potrafi
Nie ma już o co walczyć, muszę zebrać siły aby po prostu żyć. BEZ CIEBIE
Stoję w miejscu, w którym nigdy nie chciałam być.