Niemożność...
Niemożność trenowania, biegania, a nawet chodzenia...
Niemożność pozytywnego myślenia...
Niemożność poczucia szczęścia i radości...
Czasem naprawdę się zatracam, tracę kontrolę i budzę dopiero, gdy jest naprawdę źle. Wcześniej nie potrafię, mimo iż zauważam co się dzieje. To silniejsze ode mnie. Tak jakby muszę sięgnąć dna, by móc się odbić. Niestety każde odbicie niesie za sobą konsekwencje. Najgorsze jakie mogą być to te, które dotykają moich bliskich. Które w jakiś sposób chcą zniszczyć relacje, po to zebym została z tym wszystkim sama. Na etapie "spadania" nie boli aż tak bardzo.. ale gdy się "odbijam".. to jest okropne...
Wstaje znów... i będę wstawać za każdym razem. O krok silniejsza i ubrana w bogatsze doświadczenia. Kiedyś bardzo mocno związana z mottem "Never give up". Mimo wielu lat, nadal mocno tkwi w sercu... nadal będę podążać tą drogą, choćby miała jeszcze wiele przeszkód.