Już ta cała sinusoida w moim życiu mnie męczy. Wieczna gonitwa i walka, by sobie coś tylko udowodnić. Zatracona w emocjach karmię strach, który miesza mi w głowie. Przestałam wierzyć w ludzi, przestałam im ufać. Kiedyś zbyt naiwna, dziś zbyt podejrzliwa. Ze skrajności w skrajność. Mimo to, nadal wierzę, że to wszystko dzieje się po coś. Wierzę w dobrą przyszłość. Nie wiem czy będzie ona taka, jaką sobie wyobrażam na ten moment. Chciałabym bardzo. Ale jednak ostrożność i strach wygrywa. Może właśnie przez tą pieprzoną sinusoidę... Teraz jest pięknie i boję się spadku. Bo nic tak nie boli jak utrata odbudowanego szczęścia i nadziei.