Przeszłość jest mostem który płonie, przyszłość to wolność, świadoma banicja.
Nie sądziłam, że dopiero kilka dni przed wyjazdem, znajdzie się powód, bym chciała tu tak bardzo zostać.
Może tak trochę przesadzam, ale.. no ej, zaczynamy nowy etap w życiu i wszystko bd cholernie nowe.
Najdłuższe wakacje się kończą, pogoda nie dopisuje, desz i chuj wie czemu grad napierdala.
A gdzie te plenery? Swobodne picie na kotło? Beztroskie wyjazdy? Totalny luz i ciągle wypełniony czas.
Czerwiec przepieprzony, no bo przecież odpocząć trzeba. Lipiec powiedzmy przepracowany.
Potem woodstock, który odbijał się echem jeszcze 2 miesiące później. W między czasie wawa i poznań.
Później znów namiastka pracy, kolejne libacje, obóz w karpicku, wbrew oczekiwaniom udane urodziny.
No a wrzesień już jakoś przeleciał tak niezauważalnie, częściwow przepracowany, przepity, przechorowany.
Co czwartek plasta, tego bęzie na pewno mi brakować.. W końcu zagwarantowała mi wiele nowych znajomości.
Jedynym chujowym faktem, który musze przyznać, mimo iż nigdy nawet nie dopuszczałam go do swoich myśli,
jest fakt, że nie wszystkie znajomości mogą przetrwać, pozostawiają po sobie jedynie beznadziejną pustkę.
Tak bardzo bardzo nie chcę jechać, ale tez tak bardzo bardzo muszę stąd się wyrwać. Na trochę.
I jak na mnie wpłynie ten poznań tej? Jak bardzo nowe siano bd przypominać to stare?