szokuje sama siebie, nie możemy już się kłócić, rani to nas bardzo i tak masz rację, wszystko komplikuje :'( niestety :'(
tłumaczę się że taka jestem ale sama już nie wiem co robić aby było dobrze :(
ach... muszę to przemyśleć ale i tak robi się coraz gorzej
Już prawie rok naszego szczęścia a ja go niszcze :'(
Wiedziała że to ona jest tym wirusem, który wszystko niszczy, kaleczy czy nawet zabija, i zaczeła płakać, krzyczeć, chciała uciec, chciała się wyrwać z jego objęcia ale on nie pozwolił .....Spojrzała mu w oczy i wiedziała, rani Go i przeraża tym swoim zachowaniem, nie chce tego ale też nie potrafi przestać ... pytanie " co mam robić ? "...
Jego myśli buzowały chciał by czuła się bezpieczna, chciał jej pomóc, tylko jak to zrobić ?! Jedyne co mógł ze swego przerażenia wydusić to ciche " CIIIIIII " - pomogło, zauwarzył i poczuł ulgę w jej ciele...
Zamyśleni stali przez jakiś czas, aż uścisk pragnienia czułości przełamał te milczenie... ale czy koniec był szczęśliwy ????
<koniec w następnej notce>
PS . Życzę zdanej matury tym którzy ją piszą