So tell me what i should do now.
Nie mam pojęcia co robić.
Myślałam że jak wrócę to będzie wszystko wporządku.
Że najbliźsi zaczną sie przejmować, pytać jak się czuje, martwić się..
A jednak jest jeszcze gorzej.
Warto udawać że jest dobrze?
Warto wierzyć w lepsze jutro?
Warto się łudzić, że będzie lepiej?
Warto myśleć że w końcu rodzina zacznie się martwić?
Co ja mam kurwa zrobić żeby ktoś zauważył że krzycze? zabić się w końcu?
Wczoraj się obudziłam z krzykiem. Miewam ostatnio tak okropne sny.
Zaraz potem się popłakłam.
Zamiast przestać i wziąść się w garść dalej się pogrążam.
Dalej nie chce chodzić do szkoły.
Dalej mam dosyć wszystkiego.
Czuje się jakbym krzyczała w ogromnej sali pełnej ludzi. A ludzie nie zwracają na mnie uwagi - jakbym nie istniała.
Może ma tak być?
Może spadam na dół by odbić się i być na górze?
Może złe chwile są po to, żebyśmy doceniali te dobre?
No ale czemu zawsze gdy jest dobrze wszystko musi sie spierdolić? I to jednego dnia?
To jest codzienność. A taka codzienność staje się bez sensu.
Próbuję coś zmienić w swoim życiu ale przez niektóre sytuacje wnioskuje że nie mam po co.
Na swoim zdrowiu mi nie zależy.
Mam w sumie tylko jedną osobę dla której się mogę starać.
A czasami to za mało, bo nie może być ze mną 24h przez 7 dni w tygodniu..
A jakby można tak było to bym się czuła bezpiecznie.
Bardzo bezpiecznie.
Dziś płakałam bo popatrzyłam w lustro i stwierdziłam "czemu kurwa musze tak okropnie wyglądać".
Czemu musze mieć taką okropną figurę?
Czemu musze ranić innych?
Ludzie patrzą, nic nie mówią i przechodzą obojętnie bez słowa.
Zwłaszcza ci których kiedyś mogłam nazwać "przyjacielem".
Co to kurwa za przyjaźń? Tacy ludzie nie zasługują na nikogo, skoro nie umieją zrozumieć znaczenia jednego, prostego słowa..
Gubie się ponownie..
I nie wiem czy się odnajdę.
Tak się boje..
https://www.youtube.com/watch?v=dRRKw_N6vLg&list=LLXRwNirzWrTZMahfScYJkvg
http://incopmris.tumblr.com/