Stoję w dużej, pełnej ludzi jebanej sali.
Zaczynam głośno krzyczeć. A najgorsze jest to, że nikt mnie nie widzi.
Nikt nie słyszy, że krzyczę.
Nikt nie podejdzie, nie poda mi ręki, nie powie że będzie dobrze.
I ja się pytam za co..
Żałuje. Żałuje, że nie mogę cofnąć czasu.
Zacząć mojego życia od nowa, załatwić sprawy, których prawdopodobnie nigdy nie będę mogła załatwić...
Co mam zrobić? Wytłumaczcie mi czemu wszystko musi być tak pojebane..
Czemu wszystko musi się jebać..
Żyć, lecz nie czerpać żadnej przyjemności z tego chorego życia..
Powiedzcie mi, żebym się może pocięła albo żebym się Acodinem zajebała.
I wiecie co kurwa?
Codziennie mam ochote to zrobić tylko najgorsze jest to, że nie moge.
Powiedzcie mi, że na święta dostanę szubienicę a z wielką chęcią pójdę za solar i założe ją na szyję..
Jakby mnie nie było to by nagle wszyscy zatęsknili.
Nagle bym słyszała "przepraszam".
Ciekawa jestem kto by zatęsknił i przyszedł.
Źle jest żyć codziennie z tym jebanym uśmiechem na twarzy.
Udawać, że wszystko ok kiedy jest chujowo!
Pytasz, czy wszystko ok.
Odpowiadam ci, że tak, z krwią kapiącą z ręki na podłogę.