Mogę powiedzieć coś brzydkiego? Pewnie mogę, ale publicznie to chyba nie wypada, więc zostawię to dla siebie. O zgrozo, nawet na głos tego nie mogę powiedzieć, gdyż zostałam ukarana za słowa i głos mi zabrało! Rhhhhozpacz!
nic odkrywczego nie napiszę, mamy jesień, bynajmniej nie jest piękna ani złota, tylko przyprawia o dreszcze. Do czego to doszło: tylko zimno wywołuje u mnie dreszcze. Brak porywów i uniesień, funkcja mojego życia nie jest monotoniczna i zawiera się w przedziale, którego nie jestem w stanie podać. Kształtuje się jakoś między rozczarowaniem i czekaniem. I permutować nie ma z kim...
Ostatnio jestem ciągle zaskakiwana, niekoniecznie mile, potwierdza się teza, że to, co nie nazwane, nie istnieje. Żałosna jesteś, panienko, skoro nawet przed sobą boisz się i wstydzisz swoich uczuć, nie dziwi wobec tego fakt, że nie potrafisz ich przekazywać innym. Cóż, jakaś mutacja u mnie nastąpiła, ew. zmienność, bo to zapewne pod wpływem ujemnej temperatury uczuć, braku ciepła Twoich (tzn. czyich?) ramion i innych ,,niechciejstw".
pluję sobie w brodę za moją schizofrenię i rozdwojenie jaźni. To podobno się leczy?
***
-Jak można kochać kogoś, kogo nie całowało się na dobranoc; kogoś, kto nie czekał i na kogo się nie czekało?
-Można.