Sobota, jestem niezwykle szczęśliwa w końcu będę miała czas na marnowanie go...
Wszystko wokół mnie przesuwa sie w zwolnionym tempie, tylko ja gdzieś biegne, pewnie do urojonej krainy gdzie różowe jednorożce latają na niebie, a po ziemi tylko pojebane zombi- przebrane za różowo-solaryjkowe panny spod latarni...
Mnie już nic nie boli, matołku, bo już nic nie czuję, jestem zwyczajnie obojętna i dobrze mi z tym....
Sobota- namiętne pocałunki z szczoteczką do zębów, morda w kiblu, słodka ekstaza na stepperze,
8943284925877327705 samobójczych myśli, z czego 3892389239 przerwało burczenie w brzuchu...