Dla nieświadomego pana T.,
w podziękowaniu za marzenia.
Niektórzy twierdzili, że urodził się, aby grać. Że to anioły w aureolach zaplotły mu dredy i namalowały pastelowymi farbami jego ciemne rzęsy. Śmiejąc się, dorysowały pieprzyk na policzku i uszyły buty. Rozpaliły ogień w jego oczach, ulepiły dłonie ze złotej gliny i całowały jego plecy, formując każdy krąg. Modliły się nad nim, dotykały ust, gdy spał.
Niektórzy wierzyli, że to właśnie z nimi się kochał. Że pokazał im miłość i podwijał materiał uszyty z białych nitek cnotliwości, kiedy nieśmiało głaskały jego powieki. Upijał je winem, karmił niewinnym grzechem. Że tylko on jeden słyszał jęki oblanych potem aniołów, gdy zasypiał każdej nocy, która w wieczności była tym samym dniem.
Bóg zesłał go na ziemię. Okrył nagie ciało, przedstawił kontury - dobro i zło, słońce i księżyc. Nauczył chodzić i obserwować gwiazdy. Pewnego dnia kazał mu grać. A on grał, najpiękniej na świecie.
Smukła dłoń błądziła po instrumencie, z nie opisywalną dokładnością zmieniając chwyty. Każdy dotyk, jaki złożył na hebanowym gryfie, ocierał się o jego gładką skórę, a każdy najmniejszy dźwięk gładził rozdarte skronie. Spokojna melodia umykała spod długich palców, koiła poszarpane myśli, zszywała ubytki. Pozwoliła stworzyć z pozoru cienką otoczkę, która sumiennie chroniła umysł. Czuł się bezpiecznie. Jak dziecko w ramionach matki, jak gdyby świat przestał kręcić się dookoła, a czas stanął w miejscu. Czarna wskazówka nie goniła czarnej wskazówki, a uciążliwe tykanie nie tonęło w filiżance kawy, aby odbić się od jej dna i przypomnieć o kolejnej sekundzie. Z niesamowitą precyzją szkicował i kreślił nuty, wystawiał swoje działa pustym ścianom, był niezależnym malarzem i nie potrzebował pochwał czy gromkich oklasków. Tylko on jeden potrafił tak przepięknym milczeniem opisać wszystkie uczucia i podsumować każdy występ życia. Tylko on jeden z takim doświadczeniem zapisywał swoje głuche pamiętniki. Nieświadomie przymykał powieki, gdy melodia zwalniała tempa, by po chwili otworzyć je i spojrzeć w oczy swojemu niewidzialnemu słuchaczowi. Uwielbiał jego obecność i każdy najdrobniejszy skrawek. Każdy jego oddech, każde słowo krytyki.
***
Save me with your love tonight
Come and bring me back to life
Save me with your light tonight
You can make the darkness shine
Come and kill the dream gone bad
Alien to love
Come and wake me from the dead
Alien to love
Need your love
<3
Użytkownik justletmego
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.