dlaczego w życiu jest tak, że niektóre rzeczy i osoby doceniamy dopiero kiedy je stracimy?
jestem idiotą, jestem cholernym idiotą... inaczej nie da się tego wyjasnić... pozwoliłem jej odejść... dlaczego? myślałem, że będzie mi bez niej lepiej, bo ciągle jestem w trasie i rzadko się widywaliśmy, bo ona ma szkołę i prowadzi normalne życie i sądziłem, że jeśli sie rozstaniemy to będzie dobrze, bo obydwoje będziemy mogli zająć się swoimi sprawami.. myliłem się. bez niej nie ma mnie.. po pięciu latach powiedziałem koniec.. dlaczego? przecież świetnie dawaliśmy sobie radę i czasem nie widziałem jej po 4 miesiące, ale tak cholernie się kochaliśmy, że nie było siły, która mogła nas rozdzielić, aż w końcu się znalazła.. ludzka głupota, moja głupota... ona ma teraz nowego chłopaka, próbuje zapomnieć i nie mam zazłe tego, że znalazła sobie kogoś, bo to ja pozwoliłem na to... wiem, że mnie kocha, ja ją również kocham, ale nie wiem czy potrafię spojrzeć jej w oczy i przeprosić za to jakim idiotą jestem i czy kiedykolwiek mi wybaczy... zraniłem ją. wiem to, a obiecałem sobie, że żadnej dziewczyny nie zranię.. dlaczego to zrobiłem? przeciez ją kocham. ona była/jest dla mnie wszystkim... nikt nie rozumiał mnie tak jak ona. nikt nie był gotów do takich poświęceń.. kiedy zadzwoniłem do niej o 2 rano i powiedziałem, że jestem na lotnisku i że zaraz u niej będę, ona wstała, zrobiła mi pyszne jedzenie i ciepłą herbatę i czekała na mnie.. była taka oddana.. albo jak powiedziałem jej, że nie będzie mnie przez miesiąc, bo muszę jeszcze na kilka koncertów jechać, to powiedziała, że robi sobie wakacje, bo nie wytrzyma beze mnie.. jestem skończonym kretynem... mam nadzieję, że tamten chłopak będzie dbał o nią lepiej niż ja.. przepraszam Olu. pamiętaj, że ja zawsze będę Cię kochał i zawsze będę dla Ciebie.