Od września już oficjalnie będę maturzystką. Chociaż ten czas zwykle wspomina się z łezką w oku to do końca nie wiem czy bardziej z miłych czy niemiłych wspomnień. Ja swoją drogę od września do maja widzę jako wielką mękę. Coś w typie tych mąk, kiedy do granic własnych możliwości próbujemy wykonac ostanie cwiczenie Ewy Chodakowskiej. Wtedy każda sekunda zdaje się trwac całą wiecznośc...
Tak na poważnie. Okropnie się boję.