18 udana, piękny, słoneczny dzień i.. jakiś dziwny i niepojęty smutek.
Czuję się dziwnie ale to nie sprawka zmęczenia po nieprzespanej nocy.
Ten stan rzeczy mnie przeraża. Kilka słów przy stole: "Żaneta, jeszcze nie tak dawno bawiliśmy się klockami w zerówce a teraz?" Teraz drodzy państwo jesteśmy dorośli. Okropnie to brzmi. Sztucznie i cierpko. Nie wiem co się stanie ale to pewnie i tak nie zależy ode mnie. Mam tu po prostu być. Już mi się nawet nie chce mówić, że muszę czekać. To słowo ostatnimi czasy strasznie działa mi na nerwy.
....
A może właśnie nie mam czekać?