Musze chodzic wczesniej spac chyba. Budzic sie wczesniej, wypoczeta, bo obecny stan rzeczy bardzo mnie meczy. Powoli, acz skutecznie. Zaczal sie dawac we znaki po stosunkowo dlugim czasie. Aj, cholera, wszystko sie uklada, a nic sie nie uklada. Trudny okres. Niby wiosna, a jakos tak ciezko. Bosh, ta ambiwalencja zaczyna mnie frustrowac. Ok, lubie zyciowy paradoks, te ironie losu. Nawet jesli staja przeciwko mnie, to i tak jara mnie ich zwykla niezwyklosc. Mimo to, calkowicie sprzeczne ze soba uczucia w jednym czasie i w jednej osobie, mianowicie we mnie, naprawde potrafia byc irytujace. Ni to sie nie wyplaczesz, ni to nie wysmiejesz. Ani nawet apatia nie dziala... Zwykly chaos.To dlatego, ze duzo sie dzieje. Czeka mnie afera za posiadanie informacji o pewnych osobach w zborze xD. To akurat fajne, bo lubie sie klocic i walczyc na argumenty. Nastepnie mamy CV, za ktore nie moge sie zabrac, a czas nagli. Prawdopodobnie juz jest za pozno na szukanie pracy, ale jednak zawsze jest szansa, ze trafi sie McDonald albo inne kapitalistyczne gowno. Lepsze to niz nic,z tym ze w koncu nawet oni nie beda mieli miejsc. Moze nawet juz nie maja. A ja robie wpisy na fbl, gadam na gg, ogladam filmy, albo wychodze z domu, zamiast raz sie za to porzadnie zabrac. Czasem nienawidze siebie za to lenistwo. Na dodatek nie potrafie takich zadan zignorowac i tworzy sie bledne kolo, ktorego nie zrozumiecie zapewne, ale chyba mnie to malo obchodzi. Nastepnie musze sie umowic do lekarza, ale to juz zbyt prywatna sprawa, by sie chwalic przyczyna owej potrzeby, to sie walcie. (Po co zaczynam, skoro nie mam zamiaru skonczyc tematu? Nie mam zamiaru skonczyc, poniewaz w mojej glowie sa jeszcze resztki rozsadku, ktore powstrzymuja mnie przed zbytnim uzewnetrznianiem sie w sieci. A zaczynam, bo jak za 5 lat bede sobie czytala moje stare wpisy, to bede sobie wspominac,co sie dzialo z lezka w oku. Wystarczy wiec, zebym ja wiedziala o co chodzi. Wy wcale nie musicie tego czytac.) Nastepnie zalatwic sprawe z ubezpieczeniem skradzionego roweru i... cos tam jeszcze, ale nie pamietam. A! Spotkanie z Bella. No tak. Ale to akurat moze poczekac. Chociaz nie, nie moze. Nie odezwalam sie do niej w zeszlym tygodniu. No i nastepnie mam na glowie przeprowadzke. Do niej jeszcze jakies 5 miesiecy racja. Ale przygotowania rozpoczna sie juz za 2 i caly czas nie moge sie skoncentrowac. Wiec wylaczam absolutnie wszystkie mysli, siadam przed kompem, wlaczam sobie moj ulubiony serial i ogladam, po czym, przypomniwszy sobie o zaleglych terminach, wsciekajac sie na sama siebie, ide spac, gdyz za pozno na podjecie jakichkolwiek dzialan. I tak dzien za dniem xD Ale to sie skonczy niebawem. Tj., zrzuce z siebie bardzo duzy ciezar, jaki narzucany jest mi w domu, co pozwoli odetchnac i wypelnic przestrzen po ciezarze czymkolwiek.. chocby innym ciezarem. Ale przeciez zupelnie inaczej znosi sie obowiazki narzucone sobie samemu, nizli te, ktore przez innych sa narzucane. Oj, duzo slow zwiazanych z narzucaniem i ciezarem w dwoch poprzednich zdaniach, ale tak to wlasnie wyglada. Kit z powtorzeniami. Dobra, po prostu musze zrobic wszystko,co mam do zrobienia. Najlepiej na raz. Jutro. Rower, lekarz, Bella, CV, praca ogolnie, itd. Jak bede w szkole, ogarne co dokladnie mam do zrobienia, uloze plan i wykonam. Mhm. Tak bedzie najlepiej. Teraz prysznic, potem wrzuce dwa wpisy na fbl, bo teraz limit mam wykorzystany do polnocy, a potem do lozka. I juz mi sie nie chce wstawac jutro rano.
Kiedy juz to wrzuce na fbl, bedzie rowny tydzien!:D