Dzisiaj miałam dzień swojskich klimatow hehe, spędzilam uroczy dzien w Skansenie po ktorym oprowadzala mnie i kubanczyka kolezanka z hiszpanskiego-Agata-nie dosc, ze nie placilismy za wstęp to jeszcze bezkarnie robilismy zdjecia aparatem-za ktory tez powinno sie placic :) ale co tam, w koncu bylismy vipami :D Pogoda udala się jak nigdy, zdjęcia też czego dowodem są urocze kogutki :) Daiddel taki zdziwiony, bo pierwszy raz w życiu widzial koguty i owieczki :) i nadal mi sie mylą owieczki z uszami :) ovejas, orejas- co za różnica!
Ale było bardzo sympatycznie :) a potem myslalysmy, ze nie zdążymy na esp, ale bylysmy przed czasem :) to sie nazywa miec szczescie :) wszystko wyszlo po mojej mysli :) a moze nawet lepiej?
No w każdym razie pobyt na łonie natury dobrze mi zrobił.Pozwolił mi zapomnieć o tych moich wszystkich wątpliwościach i ułomnosciach hehe jak w tej piosence Myslovitz :D kocham ich :D a własnie, musze zamiescic jeszcze fotki z koncertu :D Prawda, Aniu?