Adhibe rationem difficultatibus
aktualnie moje życie bazuje na spotkaniach i wielogodzinnych debatach z przyjaciółmi o :od Chowdera, przez maturę aż do innych, często chodzących na czarno [względnie biało] ze złożonymi pobożnie rączkami spraw.
I co mogę powiedzieć? Mam najlepszych przyjaciół na świecie i nie zamieniłabym ich na nic i za nic !
A nasza pomaturalna wizja spędzania ogromu wolnego czasu pobudza do działania i jest co najmniej obiecująca. prawdopodobnie na potrzeby własne będziemy musieli wydłużyć dobę minimalnie o kolejne 24, ale. Co ma wisieć nie utonie, więc i my coś poradzimy. Poza tym, gdy widzę z czym muszą uporać się inni- zapominam o własnych, nic nieznaczących w danym momencie sprawach.
Ostatnie zebranie dziś było. Po powrocie Mama oświadczyła, iż Tata musi koniecznie ze mną
porozmawiać. Pierwsza wizja: `o Boże, zamorduje mnie za matematykę!`
ALeeee nieeee. Mama po chwili dodała: ` musi koniecznie z Tobą porozmawiac, bo... masz za dużo szóstek.`.
Wtf?! Na co mądry Szczurek rzekł pokornie `przepraszam` i wpadł w nieokiełznany chichot,
któremu wtórował chichot Alexxowy.
co by nie mówić, dni mijają wspaniale i niewiadomoczemu tak szybko.
niedługo chyba matura. Mammmyyy czaaaaas.
:P
Jeśli chcesz, by cie objęto, otwórz ramiona.
-Jonathan Carroll