Spokoju troszkę potrzebuję.
Dzisiaj masakryczny dzień właśnie mnie żegna ciszą i chłodem wiejącym po pokoju.
Zaskakujące jest to jak niepozornie pech i okropność skradają się po tak miłym poranku zwiastującym cudowny dzień. Sypało się jak domino, klocek za klockiem upadały, a palcem popychającym pierwszego była Tekila, która się chyba rozsypuje, a dziś zwymiotowała chyba wszystko, co w sobie miała (przepraszam za tę obrazowość, ale ja o tym psie, to jak matki o chorych dzieciach), do tego wizyta u weterynarza bez gotówki przy duszy, słój z grzankami zakręcony na amen akurat wtedy, kiedy ich najbardziej potrzebowałam i zupa z ilością czosnku nie do przejedzenia, złamany kij od szczotki i czekanie na otwarcie kasy w Grotesce.
Z przerażeniem myślałam w przesiąkniętym pijackim smrodem tramwaju, co jeszcze dziś może się dziwnego/złego wydarzyć. Do tego pogoda najgorsza do tej pory zrobiła swoje psując mi momentami resztki humoru, a spodnie, o których zamarzyłam, wisiały sobie pięknie na manekinie za jedyne 36zł, mówiąc do mnie "i tak nas nie kupisz masz 2 złote w portfelu i niewiele więcej na koncie, a wydatki rosną...marz o nas dalej, królewno, aż skończą się przeceny i spotkamy się może za rok"
Ale cieszy mnie fakt, że to wszystko mam za sobą, że ból pleców zaraz minie, a zmarznięte stopy powędrują w ciepłych skarpetach pod kołdrę i będą czekać na drugą parę zimnych stóp, które teraz ciężko pracują:) I chociaż chwila snu, żeby jutro zacząć kolejny zwariowany dzień, z kolejną wizytą u weterynarza, i pracą do nocy:)
Użytkownik joujou
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.