photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 9 KWIETNIA 2011

2010/01/30


Nie było mnie już - tego dnia. Siedziałam na tym odległym załamaniu się Ziemi, nogi prawie mi latały, i patrzyłam na las jak się patrzy na morze, nogi prawie moczyłam.
Słyszałam Cię już trzydzieści dwa kroki przed moimi plecami, ale nie drgnęłam prawie. Głowę tylko lekko opuściłam, żeby upewnić się, dosłyszeć Cię w nich.
Usiadłeś, przywitałeś mnie spojrzeniem - prawie nie zdarzyłeś dorzucić wzroku na moją twarz - jak często to robiłeś.
Przeszukiwałeś teraz każdy kawałeczek przestrzeni przed nami.
To też często robisz. Przeszukujesz, sprawdzasz, badasz, a potem się do niej uśmiechasz, do Ziemi. Tak przelotnie, że uśmiech nie pojawia się nawet na Twoich ustach.
Wtedy ja patrzyłam na Ciebie. Przód Twój unosił się i opadał szybko - zachłannie wdychane powietrze, mocno wydychane. Święte zdyszenie. Święte bieganie.
Nie wiesz tego, jak długa była ta krotka chwila.
Zauważyłam natychmiast poruszenie ręki Twojej w stronę prawej kieszeni Twojej marynareczki. Wsunąłeś najpierw wskazujący palec, a za nim resztę dłoni i wyciągnąłeś ją niepustą. Drugą dłoń - lewą - ułożyłeś w powietrzu pomiędzy nami, niby stół. Niepustość w cienką, biało-niebieska chusteczkę haftowaną zawiniętą, co ma cztery rogi, położyłeś na niej. Odwijałeś każdy róg nie powoli, ale z idealna dokładnością, zawsze spoglądając, przed przechwyceniem następnego, uśmiechem w moja zalotną i ciekawą radość.
Mama, od wczoraj, daje Ci po obiedzie jeden kawałek białej czekolady z migdałami.
Zabrałam jeden, zabrałeś drugi. Zjedliśmy.

Uśmiechnięci od słodyczy patrzymy na morze i jego zielone fale.

Komentarze

weerkaa lubie takie nieostre starosprzetowe wyroby : )))
24/05/2011 20:57:11