Rok temu pracowałam na trzy zmiany, jechałam na każdy film, jaki tylko mogłam (godzinowo), na drugi koniec miasta i nie było problemu. W tym roku każdego wieczoru mogłabym zarezerwować czas na film (jeśli idzie o godziny pracy) i... nie chce mi się. I to nie to jest ważne, że "nie ma niczego interesującego w dni, jakie mi pasują". Za oknem mrok, a ja... wolę zająć się domem, jego remontem.