swego rodzaju ferment trwa już chyba trzeci dzień i nie jestem pewny, czy to przez wodę z kranu, czy przeterminowany sos kanapkowy, które ostatnimi czasy tak namiętnie pochłaniam... w każdym razie ręka mistrza robi wrażenie dużo większe niż lekkostrawny pullman. chyba dzieje się całkiem dobrze, stawiam właśnie pierwsze kroki na drodze do bycia kierowcą. jednak nie wszystkie dziedziny życia rwą się tak do przodu. licencjat zacumował jakoś w styczniu i portu nie opuszcza, a władze wydziału potrafią wyprowadzić z równowagi. kilka ostatnich wieczorów minęło niemal studencko, w stylu jaki sobie wyobrażałem jeszcze zanim zacząłem studiować. będę zawsze nienasycony, tylko to ratuje przed stagnacją. w pewnym sensie poznałem ostatnio pewnego człowieka, mówi on całkiem ciekawe rzeczy, mogą zdawać się złe, jednak są prawdziwe. tak więc, zdolność do zadawania bólu jest największą siłą miłości.* czym jest Racja Japonii względem Libii? jeden wielki bullshit politycznych elit podnoszących ceny cukru i paliwa. też mam prawo planować przyszłość, bo jak przeciętny (lepsze będzie chyba określenie: statystyczny) człowiek mam pewne wizje i obrazy, które chciałbym zawiesić w odpowiednim czasie w swoim salonie. to jeszcze nie ten etap bym uginał się jak drzewa na wietrze, z drugiej strony nie jest ze mnie taki mały chłopiec. finalnie czekam, kręcę filmy i zaścielam łóżko, tęsknie... trwa to juz tak długo.
night show 26.02.2011
p.s. trzeba cenic szczerość i umieć się nią dzielić.
p.s.2 gratuluję zdobycia pracy.
p.s.3 mobilki, Brat!
p.s.4 trzeba się będzie mocno zastanowić. znowu!
p.s.5 muzycznie.
m: ja jogi
dedykant: Kasia
* Stephen King