obiecywałem, obiecywałem i w końcu jest. trochę czasu mi zeszło zabranie się za cokolwiek i stan faktyczny jest taki, że czas nadal ulotnym się zowie, a ja coraz więcej spraw na głowie mam. dobre to nie jest. na pewno. decyzje podejmuje dynamicznie, a cały scenariusz pisze się na bieżąco. nienawidzę zależności interpersonalnych, wtedy gdy to nie ja jestem na górze. uwolnić się bym chciał od tych pierdzielonych zleceń, niewypłacalnych dupków z biur workservice'owych, niedojeżdżających standów i leniwych magazynierów. mam dość dowiadywania się jako ostatni o koncercie, który mam grać, tylko dla tego, że jest na niego kontrakt. nikt nic nie wie... ręce mi opadają, gdy myślę jak mało czasu nam zostało. jak mało go zostaje kiedy widzimy się czując piętno roku akademickiego. trafia mnie szlag, ziemia się trzęsie i pioruny lecą z nieba. tęsknię...
foto z Chorzowskiego zoo koniec września 2010
p.s. serwisy ssą już w takim stopniu, że wycieka im uszami.
p.s.2 tęskno mi się robi, coraz bardziej.
p.s.3 nieodpowiedzialność. jedno słowo na określenie lidera.
p.s.4 walka na uczelni.
p.s.5 samotni w Bieszczadzkich lasach na najbliższe dni.
m: ja jogi, Katarzynka, lemur!