Odbiło mi, agaaain. No bo, zaczęło się od wspólnego obiadu.. Mała porcja.. Potem.. Nie wiem, jakoś tak wyszło. No i żarcie słodyczów jak świnia, co potem odbija się i na wadze, i na moim biednym brzuchu- tak napie*dala, że brak słów. No ale, taka już jestem. Także, dzisiaj pominięte 500kcal, jednak jutro, i reszta tygodnia dalej. No w końcu od poprzedniej niedzieli bez wykroczeń dawałam rade, waga spadała w dół i zeszła do punktu wyjścia z przed tygodnia, nawet trochę mniej. Ciekawe jak jtr będzie, po dzisiejszym... Crakersy-paluszki, ciastka-herbatniki, lód bananowy (spokojnie, tu tylko 50 kcal), ten lód (jakieś 150 kcal+ duuużo kalorii bo dodatki..), gdzieeś ze 100gram czekolady bąbelkowej mlecznej z karmelem, skittelsy... Dzieeeewczyno, opanuj się :o i ja jestem na diecie, tehehe, lol? No ale okej, nie mg być zbyt pesymistyczna, no w końcu ładnie szło przez cały tydzień.
Poza tym, wstałam o 7 (!!!) pierwszy raz w długiej historii w SOBOTĘ, bo byłam wyspana. No to śniadanie, a potem od ósmej pięknie studiowałam rozdział z fizyki, test w czwarek. Czuję się dumna! Oczywiście, dzisiaj, jutro trochę poprzeglądam notatki, a w środę razem z koleżanką powkuwamy.
A w nocy dostałam zawału, bo wiatr rozwalił dach, tj coś jebło o cegłówki a te się skruszyły- poleciały z wiatrem w powietrze, jeszcze inne po drodze zgarnęły i rozwaliło trochę dachu. Hahah, a w Norwegii nie ma tak o - tata zgłosił dzisiaj, ale dopiero jutro naprawią -.- także trza się modlić aby nie było powodzi.. :c Jtr może koń? Eh, hell no, minęły 2 tyg od ostatniego pobytu w stajni :o