Drogie dzieci!
Rok 2012 był naprawdę. Napełniony emocjami. Przepełniony wszystkim. Naprawdę, mogłem myśleć, że w grudniu świat się kończy, bo spotkałem kobietę mojego życia, byłem na koncercie mojego ulubionego zespołu, widziałem na żywo mojego iluzjonistę. Coś niesamowitego. Były też aspekty negatywne... Pierwszy raz w życiu doświadczyłem kradzieży. Może to w jakiś sposób była cena, za to wszystko czym zostałem obdarzony? W końcu jakaś równowaga we Wszechświecie musi być. Am I right?
Nie chcę, naprawdę nie chcę się rozwodzić nad tym wszystkim. Choć czasem mam ochotę obwieścić publice wszystko, to jednak zacząłem doceniać trochę prywatność.
Jutro pierwsze od dawna (września konkretnie i seminarium Stone'a) spotkanie z reszą iluzjonistów. To takie miłe oderwanie. W końcu!
I Tobie też życzę, żebyś mimo aktualnego napięcia potrafiła co jakiś czas na chwilę odlecieć. Przestroić mózg na inne fale ;)
Trzymam kciuki na tym finiszu ;*
///