Mieliście kiedyś tak, że patrzyliście w lustro i nie poznawaliście osoby, którą tam widzicie?
Stoję dziś rano, na zegarze 4:18, no ale postanowiłam sobie, że będę biegać przed pracą. Nie chce mi się, ale dobrze mi to robi. No ale jest czwarta rano, ja ledwie widzę na oczy. Idę do łazienki zapalam światło widzę czyjeś odbicie w lustrze i ja nie znam tego człowieka. Patrzę na nagie ciało, ładne ciało. Przebiegam palcem po linii delikatnie zaznaczonych mięśni na brzuchu, potem piersiach. Skóra jest gładka, zimna, sutki twardnieją w palcach. Przez cało przebiega dreszcz, w mieszkaniu jest zimno. Patrzę w oczy, potrząsam głową i nie wiem. Włosy!
Ach włosy: krótkie (chociaż teraz już trochę odrosły i najdłuższe pasma zaczynają sięgać ramion), blond i proste, chociaż końcówki zaczynają już przechodzić w lekkie fale manifestując, że chcą i będą się kręcić.
Wszyscy w pracy stwierdzili, że nowa fryzura bardzo mi pasuje i wygląda znacznie lepiej niż wcześniejsze długie, czarne loki w wiecznym nieładzie. Że teraz wyglądam elegancko i "na ułożoną" hehe. Fryzura może jest ładna. Włosy można normalnie przeczesać szczotką i jej w nich nie zaplątać. Ładnie się układają, twarz też wygląda ładnie, ale to wszystko nie jest moje. Ani elegancja, ani proste blond włosy. Przez ostatnie pół roku (bo mniej więcej tyle minęło odkąd zaczęłam skracać i rozjaśniać włosy) już chyba można było się przyzwyczaić, a ja nadal nie wiem kim jest osoba, na którą patrzę. Kurwa nie wiem, nie wiem, nie wiem. Nie wiem co mam robić (teraz już nie mówię tylko o włosach).
Mój terapeuta zasugerował ostatnio, że mam osobowość bitej żony. Tylko nie w relacjach partnerskich (tutaj jestem uwrażliwiona na to, że ma być szacunek i równość, chociaż im bardziej jestem zaangażowana tym więcej z siebie jestem gotowa poświęcać w ramach bycia z daną osobą, nawet młodzieńcze ideały, ale ten post nie o tym..), ale w relacjach ze światem.
Opowiedziałam mu, że czuję się jak otwarta księga, że raczej mówię wprost o swoich uczuciach, bardzo mało jest we mnie miejsc w stylu sacrum, gdzie nikogo nie wpuszczam, raczej wszystkich wpuszczam wszędzie. Wiąże się to niestety (albo stety moja sadystyczna część lubi jak boli), że dość łatwo mnie zranić, bo ja się nie biorę. Jestem twardzielką bijcie w mordę ile chcecie - wytrzymam.
- No dobra czyli co robisz gdy ktoś Cię zrani? - zapytał terapeuta. - hmmm.. musiałam się zastanowić. - Jeśli lubię i szanuję taką osobę to nic. Ludzie mają prawo być ludźmi, ja nie będę nikogo zmuszać aby robił i mówił tak jak ja chce. - I czy uważasz, że to jest zdrowe? - Tak, najwyraźniej taka właśnie jest cena, za kumplowanie się. Jestem gotowa ją płacić. Ewentualnie nie potrafię odejść
- Jak bita żona? - zasugerował terapeuta, a ja chyba coraz mniej zaczynam go lubić.
Tak czuję się zraniona. Tak nic z tym nie zrobię. To nic takiego.
Stare zdjęcie odkopane z galerii z wyrazami tęsknoty za ciepełkiem i loczkami
3 dni temu
29 MAJA 2022
25 MAJA 2022
24 MAJA 2022
23 MAJA 2022
17 STYCZNIA 2022
11 STYCZNIA 2022
3 STYCZNIA 2022
Wszystkie wpisy