Połowę czasu, przeznaczonego na tworzenie tego wpisu zajęło mi odzyskanie hasła i zorientowanie się co i jak się zmieniło na tej platformie (nic się nie zmieniło). Ostatnio mam mały dysonans osobowościowy. Z jednej strony chce wyrażać siebie tak jak mi się to podoba. Tańczyć i wykonywać nienaturalne ruchy w tłumie zupełnie go ignorując. Pisać skrótami myślowymi, często zrozumiałymi tylko dla mnie. Albo obserwować świat bez słowa podziwiając jego piękno i okrucieństwo. A z drugiej strony chce być (dobrze) zrozumiana. Odnoszę wrażenie, że ludzie wyrabiają sobie w głowie jakiś obraz danej osoby, chowają go do szuflady i już nikt ani nic nie jest w stanie go zmienić. Ba! Nawet gdy jest taka możliwość, to ludziom już po prostu się nie chce. Nikt nie jest samotną wyspą? Idąc wieczorem przez miasto, patrząc prosto w oczy mijanym przechodnią mam wrażenie, że wszyscy są. Ich historie cały czas się tworzą, obrazy stają się bardziej barwne, nabierają wyrazu i charakteru i to wydaje się wręcz okrutne, gdy pozostają one w żaden sposób nie docenione, zapomniane... Dlatego tak lubię poznawać nowych ludzi. Choć przez chwilę można umykać schematowi w jakim chce pracować ludzki mózg. Te parę sekund widzieć aktualny obraz, zanim trafi ze wszystkimi innymi do szuflady. Swoją drogą nocne spacery przez miasto, to jest coś co naprawdę ładuje moje baterie. Jeszcze jak w słuchawkach leci jakiś klimatyczny kawałek w stylu "Welcome to the Black Parade" - polecam.