wreszcie moja ukochana jesień..
deszczowo, wietrznie i ponuro,
uwielbiam taką pogodę, kiedy siadam w oknie z kubkiem gorącej, czarnej kawy i zaczynam pisać, o wszystkim i o niczym..
do głowy napływają myśli ledwie poukładane, które i tak przyjdzie mi posegregować..
czasami dobrze jest tak odciąć się od wszystkiego..
sam na sam z własnymi myślami.
lubię stan jesiennej chandry, lubię samotne spacery z aparatem, uwielbiem jesienny świat pokryty złotem, pomarańczą i czerwienią.
moje jesienne wieczory to czas na przemyślenia,
to czas kiedy tak naprawdę mam do tego głowę.
spadające liście z drzew utwierdzają mnie w przekonaniu, że tak naprawdę wszystko jest ulotne.
piękne ale ulotne jak i nasze marzenia, ale każdy ma do nich prawo.
ostatnio wszystko jest nie tak..
dwudziestego trzeciego miałam świętować, a wyszło tak, że były to najgorsze urodziny.
od soboty jestem strasznie przybita i nie myślę racjonalnie.
świadomość tego, że jedna z najważniejszych dla mnie osób jest chora i strasznie cierpi sprawia, że pęka mi serce..
wierzę jednak, że wszystko się unormuje, że będzie jak dawniej..
chciałabym zatrzymać na chwilę czas. zatrzymać wszystko. myśli, czyny, słowa.
znów ogarnęła mnie cholerna bezradność. bezsens wszystkiego.
boję się tej nocy. boję się myśli, łez. złych snów..
sama w zimnym łóżku, z milionem niepoukładancyh myśli.
chwila samotności czasem jest niezbędna..