To przerażające...
Mieszkać gdzieś, a tak naprawdę nie mieć domu...
Nie mieć miejsca, które możemy nazwać całkowicie NASZYM...
Gdzieś tam przede mnie rozciąga się droga...
Słońce, jasność, promień...
Droga, którą kiedyś pójdę...
Ogarnięta cholernym przekleństwem - wrażliwością, znikam do końca...
Czekam na dzień, w którym zniknę całkiem...
I pójdę w końcu tą moją wymarzoną trasą - będę wszędzie i nigdzie...
Już zawsze...
Chcę tak / nie chcę tak...
Nie wiem...
O czymś marzę, na pewno.
Kupiłam gęsi, tak.
Parkę.
Gęsior otrzymał imię Ksavery, gęś nazywa się Sol (z hiszpańskiego - Słońce)...
Od marca dokładnie miałam plan uratowania ich przed śmiercią, jaka na nie czekała.
W naturalnych warunkach ptaki te potrafią przeżyć DO 40 lat.
Chciałam podarować im te 39, które mogły stracić...
Przez całą drogę samochodem agresywne z pozoru zwierzęta dawały się głaskach.
Sol przytulała się do mnie. Ksavery, jak to gęsior chciał udowodnić, że jest męski i odważny i trochę się wyrywał.
Trafiły do nowego domu i jadę do moich maluchów w sobotę...
Tak, tak, "dom" gdzieś tam czeka...
Przestrzeń nim jest...