ostatnio wzięłam rozwód ze sztućcami. W Tigerze znalazłam przepiękne pałeczki i właściwie wszystko już pałaszuję tylko nimi. Na zdjęciu: botwinka z makaronem ryżowym i czerwona herbata. Zupa, oczywiście, jedzona po azjatycku, czyli pita, a pałeczki pomagają ogarnąć makaron i wkładkę. Czego nie ogarniemy pałeczkami - to pijemy z gwinta, prosto z miseczki. :) No i w języku mandaryńskim nie powiemy, że "jemy zupę", bo zupę się pije ("he tang").
ostatnio krzykiem mody w naszej maleńkiej wspólnocie mieszkaniowo-uczuciowej jest liczenie kroków. M. od Gwiazdki liczy, ja od wczoraj. Świetna i wciągająca sprawa. Jak będę miała już konkretne statystki - napiszę o tym szerzej. A teraz idę nabijać kroki ;) - bo czas ruszać do pracy.
"Lepiej zapalić świeczkę, niż narzekać na ciemność."
(przysłowie chińskie)