No to popłynęłam, jak za starych dobrych czasów.
"Dziś trochę zgrzeszę", pomyślałam przechodząc przez sklepowe alejki i w moje ręce wpadł serek topiony. "No syf, wiem, ale odżywiam się tak zdrowo, że to nie do wytrzymania, jedna kanapka i tyle, reszta serka zapewne zepsuje się w lodówce", argumentowałam zakup.
Godzinę później nie było już serka. Nie było też chleba. Obiadu rownież. A co najlepsze - nie było wyrzutów sumienia. I nie będzie! Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce; a nie ma chyba niczego bardziej ludzkiego od chemii, która wypełnia pyszny Hochland. <3