Rozdział 12
Wstałam wcześnie rano,szybko wzięłam pryśnic spakowałam rzeczy,zamówiłam taksówkę i ruszyłam na lotnisko.Ani Ligladowi,ani nikomu innemu nie miałam zamiaru nic wyjasniać.
Właśnie teraz żałowała,że poznałam Mikkela.Zawsze myślałam o nim,jak o kimś kto pomimo kłótni i wielu sytuacji nigdy mnie nie zawiódł,teraz to zrobił i to w sposób taki jak nikt inny wcześniej.
Na lotnisku załatwiłam szybko wszystkie sprawy i usiadłam na metalowym krzesełku.Dopiero teraz jak spojrzałam do swojej torebki i zauważyłam w niej zdjęcie moje i Becha uświadomiłam sobie co tak na prawdę się stało.
Zdaję sobie sprawę z tego,że będę musiała wyjaśnić swój szybszy powrót mamie,co ja jej powiem ? Przecież zawsze traktowała go praktycznie jak swojego syna,a teraz on okazała się najgorszym skurwielem.
Najgorsze jest to,że nie straciłam tylko chłopaka,ale też najlepszego przyjaciela,przecież spędziliśmy tyle czasu razem,tyle wspomnień,a to wszystko się spierdoliło w jednej chwili.Kocham go,tak bardzo go kocham.
Siedziałam tak dłuższą chwilę,aż postanowiłam udać się do restauracji i szybko coś zjeść.Zabrałam torebkę,biorąc w rękę zdjęcie,przejechałam po nim palcem i bez zastanowienia przedarłam na pół.
*Oczami Mikkela
- Stary ja musiałem to zrobić - byłem coraz bardziej wściekły,ale też coraz bliższy płaczu.
- Kurwa,ty chyba nie rozumiesz co tarciłeś,w zasadzie to kogo - Liglad gwaltownie wstał z łóżka,a ja wiedziałem że ma rację.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz,zdajesz sobie sprawę z tego co ja jej powiedziałem - uderzyłem pięścią w drzwi,już nie mogłem się opanować.
- Ja mam sobie zdać z tego sprawę,czy ty powienieneś ? Tak potraktowałeś najważniejszą osobę dla Ciebie w życiu - Liglad poklepał mnie po plecach,zrobił to specjalnie,ale miał rację.
- Najważniejszą - cicho powtórzyłem,a do oczu natychmiast napłynęły mi łzy.Dalej odczuwałem skutki wczorajszej imprezy,bo moja głowa wciąć pękała.
- Co ty kurwa tam mruczysz ? - Michael też był wściekły,w końcu ona dla niego też jest bardzo ważna.
- Nic nic,kurwa co ja mam zrobić ? - usiadłem na łóżku,już spokojniejszy.
- Ja tam uważam,że w chuja Cię ta laska zrobiła i tyle,a ty jesteś skończonym frajerem tak postępując z Olivią - Michael usiadł obok i spojrzał na mnie,ja oparłem czoło o ścianę.
- Możesz już przestać,wiem kurwa.Powiedz mi lepiej co mam zrobić -
- Powiem Ci tyle,że raczej tu już jej nie znajdziesz,do lotniska daleko nie miała - Liglad wstał i spojrzał się na mnie znaczaco.
Ja zabrałem tylko portfel i telefon,wsiadłem do pierwszej lepszej taksówki,a cel miałem jeden: zdążyć na lotnisko przed jej odlotem.
Oczywiście po drodze stałem w korku,ale po około 30 minutach byłem na miejscu,szybko zapłaciłem i wbiegłem na lotnisko.
*Oczami Olivi
To co zjadałam było nawet dobre jak na żarcie na lotnisku.Zostało mi już nie wiele czasu,ustawiłam się w kolejce do sprawdzenia bilatów.Mogłam przyjść wczesniej to stała bym na początku,a tak stoję praktycznie na samym końcu.No nic,mam nadzieję że wszystko będzie sprawnie szło.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu,miałam kilka nieodebranych połączeń od Mikkela.Co ?! Tego się nie spodziewałam,ale nie miałam zamiaru z nim rozmawiać,jest po prostu żałosny.A może we mnie pojawiła się jakaś nadzieja.Nie to zupełnie bez sensu i ja muszę się z tym pogodzić.
Gdy już miałam podawać bilet oraz paszport,usłyszałam głośne krzyknięcie.Znałam ten głos,nauczyłam się go na pamięć.
Tylko jeden był tak delikatny,ale za razem męski i tak ciepły.Należał on do mężczyzny,którego kochałam nad życie.
_________________________________
Przepraszam za dłuższą przerwę w dodawaniu rozdziałów,ale wiadomo rozpoczęcie,zaczęła się szkoła niestety itd.
A tego roku zawalić nie mogę,postaram się dodawać w miarę często.
Rozdział jest jaki jest,a w sobotę Grand Prix NARESZCIE <3