Lecę ostrym łukiem dziś i jadę po bandzie,
komu JD na lodzia, a ktoś może woli gandzię,
może też być mix to nie będzie w pogardzie,
na każdą zadymę, pokaż jaki z ciebie twardziel,
masa alkoholu wlewana przez gardziel,
rano rozstrój żołądka jak po MacDonaldzie,
debet rośnie, minusy na saldzie,
ale my takie loty to lubimy najbardziej,
ja lecę i jestem już w chmurach
to jest ostry kocioł, tu zgubi cię brawura,
jest awantura, jest druga tura,
słowiańska balanga nigdy nie ponura,
Słowianów melanżu porywista wichura,
tu trunki szlachetne, tu nikt nie zamula,
jeśli lecisz na anecie twarz będziesz mieć w szczurach,
chemiczne specyfiki to nie dla nas akurat,
kolejna łycha, nie wiem już która,
tacę ktoś wyjebał, no cóż, ale burak,
przy okrągłym stole jak u króla Artura,
niepotrzebna już chmura tylko twoja maniura,
jak cię znowu zobaczymy polecimy też na fula
bo taka już nasz słowiańska natura.