Serce nie umie grać, ale uśmiech to najgorszy aktor pod słońcem. Na siłę utrzymać się go nie da, choć wyblakłe usta chcą, by przestał. Przestał uciekać, kiedy mu się podoba, przestał odpływać, kiedy ma na to ochotę. A to tylko nikły cień przysiada na nieposłusznej płaszczyźnie warg. Ten jasny, promienny, co chwilę ląduje w szufladzie ''ludzie niezapomniani'', gdzie leżysz złożony w kostkę i nadal jesteś mój, i nadal mogę się w Ciebie ubrać i Tobą tylko oddychać. Mordercy, ofiary, biedni, bogaci, głupi, inteligentni, niechciani, potrzebni. Wśród nich tylko my trwaliśmy bez podziału. Tkwimy w tych samych schematach, teraz tak bardzo oddzielnie. Tkwimy na zmianę z nikim, teraz tak bardzo bez siebie. Pola starej szachownicy przemalowałeś tak, abyś Ty był na białym, a ja na czarnym. Abyśmy już nie mieli wspólnego koloru. Stare, wypłowiałe pionki, pionki bez chęci, a partia wciąż ta sama się we mnie rozgrywa. Tkwimy w tych samych schematach, a Ty już zacząłeś od nowa. Przez dziurkę od klucza podglądam moje krzywe myśli i puste oczy. Przez szparę w drzwiach wdarł się Twój szept, odległy, niewyraźny. Gładzi mnie po włosach, usypia do snu, odległy, niewyraźny, nie mój. W dachu coś niby czarna dziura z widokiem na gwiazdę. A gwiazda już nie lśni, już nawet nie jest gwiazdą. Rozpada się w pył, ucieka, umyka. Przez palce chce się wyślizgnąć, nie może, za ciasno. Ułamki sekundy, gdy dłonie bezradne ją puszczą, jak Ciebie wypuściły. Chwila, być może cztery, nieprzemyślana odpowiedź, nieoczekiwana reakcja. I zniknąłeś bardziej, niż chciałam Ci na to pozwolić. Odszedłeś dalej z myślą, że nie zobaczę, nie znajdę, nie zawołam. A ja zobaczę, znajdę, zawołam. Jeśli nie Ciebie, to szept zamykający moje powieki. Miejsce dla zagubionych, ślepa uliczka z wyjściem ciut wyżej. Lekko za ciężko, lekko niedobrze. W tle chmury, ucieczka, skazanie. Niedzielna histeria ogarnia ulice, w nas jest nasze ocalenie.
Przepraszam, nie chciałam. Ty chciałeś? Nie wierzę. Nigdy, przenigdy. Choćby nie wiem, jak bardzo nie obchodziło Cię, co czuję, nie uwierzę. Choćbym nadal nazywała Cię dupkiem - nie uwierzę. Chciałeś?
''Ona więc była z Tobą szczęśliwa. A może nie z Tobą , tylko z Twoją przyjaźnią. Ale szczęśliwa była.''